niedziela, 25 maja 2014

Mała dziewczynka

Podczas dzisiejszej Mszy Świętej, tuż po przyjęciu Komunii, zobaczyłam dziewczynkę, która przez całą Mszę siedziała spokojnie, a teraz ze smutną miną, dość poważnie, gdzieś na pograniczu płaczu patrzyła na swojego tatę i próbowała mu coś przekazać. Pomyślałam sobie: "Kurczę, Panie Jezu, jesteś tutaj, tak bardzo obecny, a ta dziewczynka tego nie czuje... Proszę przyjdź do jej serca, pozwól jej Siebie poczuć. Przytul ją.". Wyraz jej twarzy w mgnieniu oka przemienił się :) Zaczęła się uśmiechać i żartować :)

Chwała Panu za tak wielki znak! :)


Ekstremalna Droga Krzyżowa

Przed świętami wzięłam udział w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej. Nie pamiętam sytuacji, która by tak bardzo mnie zmęczyła i wyczerpała jak owa droga. Myślałam, że to będzie bułka z masłem- przecież byłam już na pielgrzymce Ostrołęka- Częstochowa i dałam sobie radę! Nie przewidziałam jednak kilku aspektów, które odróżniały drogę od pielgrzymki. Noc. Brak wygodnego obuwia. Pomyłka co do naładowanych baterii w latarce. Cisza. Zimno. Brak dłuższych przerw, oraz mocno odczuwalny chłód przy odpoczynku powyżej 5 minut. Gdy wróciłam, byłam tak umęczona, że napisałam wiersz:


DAJ SIĘ UKRZYŻOWAĆ

jeden dwa trzy cztery
kroków pięć
dzisiaj być jak Jezus
masz aspirację i chęć
cisza
cieszy cię swoim smakiem
potulna jak Baranek
kojąca cierpliwa
czeka na poranek
czas
on tak wolno leci
mówił że będzie spacerował obok ciebie
a on już dawno został w tyle
zaplątany w sieci
wlecze się
nie wiadomo gdzie
opuścił cię
skóra
przyjemnie cię otula
plecak
na niego też liczyłaś
niby jest i bez niego byłoby trudno
ale z plecakiem ciężko
trzeba coś zjeść
nogi
nie nadążają
dużo ćwiczyłaś
bardzo im ufałaś
ale one zdradzają
wybierają wiernie ciebie
lecz duchem są chyba tam gdzie czas
marzą o tym by na niego zaczekać
umysł
ochoczy i dopingujący
modli się razem z tobą
dzielnie kroczy tam gdzie ty
odlicza na głos każdy krok
by dodać ci odwagi i sił
serce
ufne
ciepłe
radosne
pełne miłości i wiary
kieruje swą wdzięczność do Góry
rozbrzmiewają w nim fanfary
sześć siedem osiem dziewięć
kroków dziesięć
Jezu
postaw w moim sercu
swej wytrwałości pieczęć
cisza
jest niepokój
nie ma ciszy
skuta przez umysł
wtrącona do lochów
czas
olał nas
zrezygnował z trasy i chyba przygnębiony
cofa się
nielogiczną drogą wstecz
skóra
chyba wolałabyś pióra
ona mokra i cienka
wiatr ją gnębi więc pęka
plecak
wciąż jest przy tobie
pozwala położyć ci głowę
plecom już lekko
nie ma co jeść
nogi
w zmowie z umysłem
urządzają protesty
przeciwko pracy niewolniczej
dookoła las
szlabanów
coraz trudniej się przedrzeć przez zablokowane drogi
trzeba iść naokoło
umysł
to największy zdrajca
ciężko nad nim zapanować
reklamuje murawę na prawo
gdy się nie skusisz
mówi o tej na lewo
później się wścieka
krzyczy w niebogłosy
nogi go przekupiły
wiesza się na obolałym ramieniu
serce
udręczone zdradą
w wielkim cierpieniu opuszczenia
niezłomne i wierne
idzie z Tobą
dziękuje za wszystkie nieudogodnienia
jedenaście dwanaście trzynaście czternaście
Jezu
jak Ty mogłeś wytrwać
w tak nieludzkim balaście
czas przyspieszył tempa
dogonił nas na mecie
nogi się poddały
przegrały i wygrały przecież
przeprosiły ciszę
umysł zawstydzony
z ulgą odpoczywa
serce dziś wybacza
wszelkie wielkie zdrady
kroków piętnaście
dziękuję Ci Jezu
żegnaj wszelki chwaście
nic już nie doskwiera
rodzi się nowy człowiek
a stary umiera

Swój ból ofiarowałam za kilka osób. I za dusze zmarłych. Powiedziałam Bogu, że ból nóg, który jeszcze pewnie długo będę odczuwała, niech będzie przedłużeniem Drogi Krzyżowej. Bóg dołożył do tego jeszcze 3-tygodniową chorobę. Ostatnio chorowałam tak w dzieciństwie... Uważam, że opłacało się, chociaż było naprawdę ciężko. Czas choroby był czasem pustyni. O niektórych owocach dowiem się pewnie dopiero w Niebie :) Jednak przede wszystkim Chwała Panu, że tak pięknie pozwala nam wzrastać w ciemnościach i pokonywać własne słabości, przechodzić samego siebie i odkrywać granice własnych możliwości :)