czwartek, 26 grudnia 2013

Moc różańca

Spróbowałam dzisiaj. Udało się. Nie od razu, ale po krótkim czasie w ciągu dnia, zaczęło się...
- postrzeganie mojej sytuacji- na lepsze,
- lęki, strachy, obawy, poczucie beznadziei, pustki, żal za błędy przeszłości zniknęły,
- nadszedł pokój, radość, 
- czułam, jakby ktoś pozbierał kawałki mojej duszy, psychiki i zaczął je składać w jedną całość,
- tym kimś była... Maryja... czułam, jak niesamowicie delikatnie obchodzi się z moim zranionym sercem, niektóre rany zostały otwarte na nowo podczas spadku kondycji duchowej... jakby była osobą, która najlepiej zrozumie moje kobiece serce,
- zaczęła upiększać moje wnętrze swoją Miłością i ukazywać mi wszystko to, co we mnie dobre- ale najbardziej wlewała w moje serce przekonanie o tym, poczucie ogromnej wartości, po prostu, ot tak, bez żadnego widocznego dla mnie powodu,
- czułam, jakby znów wszystko wróciło na swoje miejsce.

Czemu nigdzie nie piszą o tym cudownym działaniu różańca?

Modlitwa różańcowa jest moją tarczą i mieczem. Siłą. Zastrzykiem energii. Sprawia, że lepiej widzę, dojrzewam, kawałek po kawałku oddaję siebie Bogu. Nie potrafię inaczej określić tego, jak tylko w sposób, że Maryja przychodzi do mojego serca i przemienia je. Opatruje rany, oczyszcza. Zabiera cały brud- prawdziwy i ten, który nam wciska zły. Sprawia, że czuję się jakbym była najpiękniejsza na świecie. Dlaczego? Ponieważ piękna Jego Pięknem. Jego Miłością. Nie myślę o sobie źle, nie skreślam, nie pomiatam, nie odczuwam odrazy, ponieważ czuję, że mieszka we mnie Bóg- czuję, że to takie ważne- i ja też nabieram znaczenia. Odczuwam respekt do własnego ciała- lepiej rozumiem słowa, że jest ono świątynią Boga. Nie nienawidzę własnych porażek, tylko za nie dziękuję. Każdy powinien tego spróbować. I otworzyć się na moc tej modlitwy. Na łaski :)

Dziękuję Ci, Maryjo, za wszystko, co dla mnie uczyniłaś :)
Dziękuję Ci, Panie Boże, że dałeś nam Maryję, która urodziła kochanego Jezusa.
Dziękuję Ci Jezu, że codziennie przychodzisz nas zbawiać, zwłaszcza wtedy, gdy się tego nie spodziewamy...

środa, 25 grudnia 2013

Kiedy Bóg coś obiecuje, zawsze słowa dotrzymuje :)

Podczas Wigilii czułam wewnętrzną pustkę, większą niż zwykle. I święta mi uciekają- i jest tak inaczej niż zazwyczaj było. Jest dziwnie. Dzień później trafiłam na słowa o. Adama Szustaka:

"Nie mam żadnego kazania dzisiaj, więc muszę się gdzieś kaznodziejsko wyszaleć:) Pierwszy to fragment z Listu do Filipian, gdzie jest mowa o tym, że "Chrystus ogołocił samego siebie przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi". Zajrzałem do tekstu greckiego i jest tam napisane dosłownie, że Chrystus "stał się pustym" - jakoś bardzo do mnie dociera to wyrażenie. Możliwe, że ktoś z Was przeżywa dzisiaj całkowitą pustkę, że te Święta nic nie znaczą, że fajnie, że są, ale w środku jest jakaś dziwna pustka i może nawet pojawia się obawa, że już tak zostanie, bo w końcu ciągle tak jest. Otóż jest Dobra Nowina! Jeśli tak masz to jesteś podobny do Boga! Jesteś podobny do Jezusa! Czy może być coś lepszego niż podobieństwo do Niego? Nawet jeśli tylko w pustce, to jesteś do Niego podobny!"- fragment z funpage'a na facebook'u Langusta na Palmie

Dzisiaj czułam się bardzo osamotniona, opuszczona przez wszystkich i niezrozumiana przez bliskich. Przypominały mi się najgorsze momenty mojego życia, różne zranienia, które były dowodami w mojej głowie na to, że jestem beznadziejna. Głównie chodziło o moje życie uczuciowe, o mężczyzn, których kochałam i z którymi wciąż mamy więź. Moje myśli jednak nadal mknęły do Boga, choć- co dość dziwne, przestałam Mu już chyba ufać. Lub ufam nie aż tak bardzo. To moje pierwsze takie smutne święta. Gdzie moja pogoda ducha, którą miałam wcześniej? Pojawiło się na momencik światełko w tunelu... czytanie na dziś? Ale sekundę później pomyślałam, że to bez sensu. Na pewno coś o Bożym Narodzeniu, albo Maryi- na pewno nic dla mnie. Ale weszłam z ciekawości...

(Iz 62,1-5)
Przez wzgląd na Syjon nie umilknę, przez wzgląd na Jerozolimę nie spocznę, dopóki jej sprawiedliwość nie błyśnie jak zorza i zbawienie jej nie zapłonie jak pochodnia. Wówczas narody ujrzą twą sprawiedliwość i chwałę twoją wszyscy królowie. I nazwą cię nowym imieniem, które usta Pana oznaczą. Będziesz prześliczną koroną w rękach Pana, królewskim diademem w dłoni twego Boga. Nie będą więcej mówić o tobie "Porzucona", o krainie twej już nie powiedzą "Spustoszona". Raczej cię nazwą "Moje upodobanie", a krainę twoją "Poślubiona". Albowiem spodobałaś się Panu i twoja kraina otrzyma męża. Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę, tak twój Budowniczy ciebie poślubi, i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy, tak Bóg twój tobą się rozraduje.



Zaczęłam się uśmiechać przez łzy- rozumowo wiem, z doświadczenia, że jest obok i TYLE obiecuje! Chwilkę później zobaczyłam na facebook'u zdjęcie:




Kiedyś skakałabym do sufitu z radości, ale chyba jeszcze nie ufam. Uczę się zaufania codziennie, mozolnie, kroczek po kroczku.


niedziela, 22 grudnia 2013

Pan jest pasterzem moim

Psalm 23

Bóg pasterzem i gospodarzem

 1 Psalm. Dawidowy. 
Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. 
2 Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. 
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć: 
3 orzeźwia moją duszę. 
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach 
przez wzgląd na swoje imię. 
4 Chociażbym chodził ciemną doliną, 
zła się nie ulęknę, 
bo Ty jesteś ze mną. 
Twój kij i Twoja laska 
są tym, co mnie pociesza. 
5 Stół dla mnie zastawiasz 
wobec mych przeciwników; 
namaszczasz mi głowę olejkiem; 
mój kielich jest przeobfity. 
6 Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną 
przez wszystkie dni mego życia 
i zamieszkam w domu Pańskim 
po najdłuższe czasy.


Gdy byłam na moim weekendzie Alfa, przy modlitwie o wylanie Darów Ducha Świętego- dostałam Psalm 23. Potem gdy znów poszłam na modlitwę o wylanie Darów Ducha Świętego, ale taką zbiorową, na UKSW, znów dostałam fragment z tego psalmu, tam jest taki koszyczek i losuje się karteczkę. Trafiłam na ten fragment z UKSW wczoraj, ale nie miałam siły w niego wnikać. Dlaczego? Bo zgrzeszyłam i przez te dwa poprzednie dni było ciężko. To ten rodzaj obojętności, kiedy zaczynasz wierzyć, że nic Ci nie pomoże (Twoim emocjom, zranieniom i brudowi). Teraz, gdy miałam dwa dni ciemności: złości, agresji z bezsilności, poczucia niesprawiedliwości, niezrozumienia, braku wartości, czułam się jak zero- nie chciało mi się żyć, straciłam sens, wszystkie plany odeszły w niepamięć, jak jakaś osoba w depresji- uciekałam tylko w serial. Lost. Zagubieni. A tam odcinek dzisiaj, gdzie Mr. Eko skrobie na swojej lasce słowa z Psalmu 23, a potem razem z Charlie'm modlą się do Boga (serial ma 6 sezonów po ok 20 odcinków- i jeśli ktoś oglądał, to wie, że tam jest niewiele motywów religijnych- to niesamowita rzadkość). Bóg cały czas do mnie mówił w chwilach ciemności, nie zostawił mnie, gdy upadłam, był obok i czekał, aż wrócę do Niego! Ale ja byłam zaślepiona przez szatana, dopiero teraz to widzę, jak mnie pocieszał: "Choćbym szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty, Panie, jesteś ze mną." Nie słuchałam karteczki od Niego wczoraj, to przemówił dzisiaj przez serial. Co za Bóg!!!!!!!!