Uczestnicząc w nich, czekałam na wielką radość. Czekałam na wielkie "bum!", które eksploduje w moim sercu. Czekałam na odświeżenie mojej duszy, na dobre samopoczucie. Rekolekcje trwały trzy dni. Czy doczekałam się? Niestety nie :) Wręcz przeciwnie... z rekolekcji wyszłam zmęczona, przybita, wręcz słaba.
Zastanawiałam się, dlaczego Pan Bóg "jest tak daleko", że Go nie czuję. Chociaż prawdę powiedziawszy, mój rozum wiedział, że musi być właśnie bardzo blisko. Byłam radosna wewnątrz, pełna pokoju, jednak chyba gdzieś w głębi duszy miałam pragnienie tego, żeby Bóg mnie dotknął, żeby był jeszcze bliżej.
Próbowałam śpiewać w językach- nic. Próbowałam otworzyć się na spoczynek- nic. Chciałam też się śmiać lub kaszleć- gdy w tej sposób przychodził Duch Święty- nic. Było to dla mnie dziwne, ponieważ raz już się modliłam w językach- z tego, co mówią inni, nie powinnam teraz mieć z tym problemu. W śmiechu Duch Święty przychodził do mnie wiele razy (o kaszlu natomiast nigdy nie słyszałam, to było ciekawe:) ). Czułam się z tym trochę źle... jakby to była moja wina, że nie umiem się wystarczająco otworzyć, modlić, i pojawiało się kłamstwo, że Bóg może nie chce mnie dotknąć... Gdy wybierałam się na te rekolekcje, nie oczekiwałam nic ponad to, że Bóg mnie poprowadzi. To wszystko, o czym piszę, dotknęło wiele osób wokół mnie- i traktowałam to jako dodatek do owoców rekolekcji lub dowody Bożej mocy... Tak naprawdę, to nie skupiałam się na tym, że nic się ze mną nie działo- jedynie chciałam mieć pewność, że to nie moja wina (mojej modlitwy, zablokowania). Nie chciałam myśleć, że ograniczam Bogu dostęp do siebie.
Trzeciego dnia wybrałam się adorować Najświętszy Sakrament. Celowo użyłam tego czasownika, ponieważ zbierałam się dwa dni, a decyzję podjęłam dopiero trzeciego. Związane z tym było kolejne kłamstwo- na scenie się dużo działo, było głośno i wesoło, grała muzyka... Mój umysł trochę to kupował. Spodziewałam się cudów ze słów poznania księdza, oczekiwałam wielkich wydarzeń ze sceny... Co za głupota! Największy cud znajdował się w prawym rogu hali... Na początku adorowania chciałam zawrócić. Tam za ścianą dużo się działo, było wiele osób (jako sangwiniczka chcę przebywać wśród nich, ciągnie mnie tam, gdzie dużo się dzieje...). Wiedziałam, że to nie tak, że Pan Jezus, który jest przede mną, jest najważniejszy- jednak nie czułam tego. Pomodliłam się krótko, a później poprosiłam, by przyjął ciszę, jako moją modlitwę. Nagle wszystko się zmieniło. Poczułam, że to, co na zewnątrz nie ma kompletnego znaczenia dla mnie- kiedy jestem obok Niego. Poczułam ciepło, radość, pokój, tak bardzo, że nie chciałam stamtąd odchodzić, nawet gdybym musiała. Odetchnęłam z ulgą, że wszystko jest ze mną w porządku, że nareszcie czuję się najlepiej tam, gdzie powinnam była się czuć :) Wyciszyłam się i wyluzowałam... Czułam, jakby delikatnie coś mnie ciągnęło do tyłu. "Spoczynek? Jak to? Tu są starsze panie i to może im się nie spodobać. Poza tym, pewnie sobie coś wgrałam. I trochę się boję. Wiem, że nie zrobisz nic nikomu na siłę, ale jeśli chcesz, to możesz przyjść ze spoczynkiem, nawet jeśli ja się boję, czy blokuję to. Po prostu może trzeba więcej mocy, by mnie powalić." :) Później zostałam przy opcji, że pewnie tak bardzo się wyluzowałam, że właśnie dlatego jakby delikatnie traciłam kontrolę nad mięśniami. Rozmawiałam jednak z koleżanką... To był Duch Święty :) I Chwała Panu!
Dlaczego na hali nic się nie działo, gdy byłam pośród ludzi? Chyba dlatego, że nie czułam się zbyt komfortowo... co chwila ktoś chodził, robił zdjęcia, ludzie byli rozpierzchnięci, dużo przestrzeni, bardzo dużo światła... Już pierwszego dnia, gdy tylko weszłam do środka- źle się czułam. Nie potrafiłam do końca stanąć w relacji Ja-Bóg, gdy wokół rozpraszało mnie tylu ludzi... Gdy tylko udało mi się znaleźć moją drogę do Boga, przy Hostii... moja modlitwa nie była już taka chaotyczna i rozproszona :)
Drugiego dnia rekolekcji szczególnie przemówiły do mnie "puste dłonie wiary", ze Słowa na ten dzień:
Drugiego dnia rekolekcji szczególnie przemówiły do mnie "puste dłonie wiary", ze Słowa na ten dzień:
6 LUTEGO
PRZYJDŹ DO MNIE I ODPOCZNIJ.
Jestem cały tobą pochłonięty: pokrzepiam cię i zsyłam ci błogosławieństwa. Wdychaj Mnie z każdym swoim oddechem. Droga tuż przed tobą jest bardzo stroma. Zwolnij i mocno chwyć Moją dłoń. Uczę cię rzeczy trudnych, które możesz pojąc tylko poprzez trud.
Jestem cały tobą pochłonięty: pokrzepiam cię i zsyłam ci błogosławieństwa. Wdychaj Mnie z każdym swoim oddechem. Droga tuż przed tobą jest bardzo stroma. Zwolnij i mocno chwyć Moją dłoń. Uczę cię rzeczy trudnych, które możesz pojąc tylko poprzez trud.
Unieś puste dłonie wiary, aby przyjąć Moją drogocenną Obecność, która pulsuje Światłem, Zyciem, Radością i Pokojem. Gdy przestajesz skupiać się na Mnie, sięgasz po coś innego. Upuszczasz świetlisty dar Mojej Obecności, sięgając po pozbawione życia prochy. Wróć do Mnie; odzyskaj dar Mojej Obecności.
Mt 11,28-29; I TM 2,8
Natomiast tuż po zakończeniu rekolekcji, gdy czułam się wyczerpana:
7 LUTEGO
PRZYJDŹ DO MNIE, ABY ODPOCZĄĆ i zebrać siły. Twoja podróż cię przerasta i w tej chwili jesteś zupełnie wyczerpany. Nie wstydź się swojego zmęczenia, uznaj je za okazję do powierzenia mi kontroli nad twoim życiem.
Pamiętaj, że współdziałam z tobą na wszystkim dla twojego dobra, także w tym, co ci się teraz nie podoba. Zacznij ut, gdzie jesteś- dokładnie w tym miejscu i czasie- akceptując fakt, że chcę żebyś był własnie tutaj. Przemierzysz dzisiejszy dzień krok po kroku, minuta po minucie. Twoje główne zadanie polega na tym, aby zważać na Mnie i pozwalać Mi się prowadzić przez liczne rozstaje.
To zadanie może wydawać się łatwe, ale wcale takie nie jest. Twoje pragnienie życia w Mojej Obecności jest wbrew "światu,ciału i szatanowi". To właśnie nieustanna walka z tymi przeciwnikami tak cię wyczerpuje. Ale jesteś na ścieżce, którą dla ciebie wybrałem, więc się nie poddawaj! Ufaj Mi, bo [...] będziesz Mnie wysławiać za pomoc w postaci Mojej Obecności.
Rz 8,28, Ps, 42,12"
PRZYJDŹ DO MNIE, ABY ODPOCZĄĆ i zebrać siły. Twoja podróż cię przerasta i w tej chwili jesteś zupełnie wyczerpany. Nie wstydź się swojego zmęczenia, uznaj je za okazję do powierzenia mi kontroli nad twoim życiem.
Pamiętaj, że współdziałam z tobą na wszystkim dla twojego dobra, także w tym, co ci się teraz nie podoba. Zacznij ut, gdzie jesteś- dokładnie w tym miejscu i czasie- akceptując fakt, że chcę żebyś był własnie tutaj. Przemierzysz dzisiejszy dzień krok po kroku, minuta po minucie. Twoje główne zadanie polega na tym, aby zważać na Mnie i pozwalać Mi się prowadzić przez liczne rozstaje.
To zadanie może wydawać się łatwe, ale wcale takie nie jest. Twoje pragnienie życia w Mojej Obecności jest wbrew "światu,ciału i szatanowi". To właśnie nieustanna walka z tymi przeciwnikami tak cię wyczerpuje. Ale jesteś na ścieżce, którą dla ciebie wybrałem, więc się nie poddawaj! Ufaj Mi, bo [...] będziesz Mnie wysławiać za pomoc w postaci Mojej Obecności.
Rz 8,28, Ps, 42,12"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz